Mało bywa człowieka w człowieku...


Ostatnio zastanawiałam się (trochę w duchu, trochę na głos) czym się charakteryzuje taki typowy facecina co to lubi sobie połazić, poszwendać się i pocykać ludzi wykazujących pewne cechy bycia znanymi.
Dwa dni temu wpadła mi też w ręce intrygująca lektura, Pamiętniki Brigitte Bardot. Jestem już u końca i budzi się we mnie swoiste pragnienie podzielenia się z tym, z czym przyszło mi się zapoznać. Chciałabym przytoczyć parę cytatów. Ot traf chciał, właśnie w kontekście borykania się osoby sławnej z kochanymi paparazzimi:

Ani jednego okna bez teleobiektywu wycelowanego w nasze okna. Nikt nie mógł wejść ani wyjść bez swojej dawki błysków fleszy i natręctw fotografów.

Forsowali ogrodzenia, wściubiali nosy ponad portalem, wpływali bez ogródek morzem, zajmowali stanowiska obserwacyjne przed przystanią i nie ruszali się stamtąd całymi godzinami. [...] Znajdowałam ciągle kogoś w swojej łazience, w salonie, na huśtawce w ogrodzie...

Myślałam wyłącznie o ucieczce. To było okropne. Zostaliśmy otoczeni, osaczeni, nie pozwolili nam wejść do samochodu, byłam ich zwierzyną łowną, dopadli mnie, przewrócili na ziemię, tratowali, gwałcili w sensie moralnym tego słowa, opluwali, kopali w twarz, broniłam się ze wszystkich sił pięściami, stopami, kolanami, po czym wykończona padłam twarzą do ziemi.

Ja wiem, że minęło 50-60 lat czasy były inne, ale czy faktycznie tak wiele się zmieniło?
Roszczenie sobie praw do czyjejś prywatności, do czyjegoś życia. Zero empatii, zrozumienia. Żerowanie na kimś, spełnianie swoich łowieckich ambicji, zaspokajanie podniet. Gazeciny, które ślinią się na myśl o publikacji kolejnych skandalicznych zdjęć, zdjęć typu: złapany gdzieś, złapany z kimś. Gazecin i portali plotkarskich zasłaniających się szczytną ideą pt.: LUDZIE MAJĄ PRAWO WIEDZIEĆ. Gówno prawda. Niech się gapią w swoje gary, jak nie mają co robić.

Ostatnio co rusz widzę, że ktoś hejtuje noszenie futer, bo biedne zwierzątka bla, bla, bla... troska o zwierzątka, stała się nagle taka modna. I ja jestem przeciwna kupowaniu prawdziwych futer, bo przez tego typu konsumpcję rzeźniczy interes się kręci, ale może czas pomyśleć także o ludziach?
Czy oni też wielokrotnie nie czują się jak zaszczute zwierzęta? Osaczeni. Robią dobrą minę do złej gry. Podporządkowani  tłumowi gapiów, jak zwierzęta za kratami w Zoo. Ha! Albo w cyrku!
Pamiętacie tą scenę z pierwszej części Harrego Pottera, gdzie Dudley wali w szybę, za którą znajduje się wąż i wydziera japę to na węża to na matkę, bo przecież zadaniem węża jest się ruszać, dla jego przyjemności (zwłaszcza, że miał urodziny, więc wąż wykazał szczególnej wagi niesubordynację!).

Każda osoba, która głosi idee typu: osoby sławne maja obowiązek z ucałowaniem ręki znosić wszelkie oblężenia, natarczywości, zarówno ze str swoich fanów, jak i baranów z aparatami, jawi mi się jako taki Dudley. 

Równocześnie pozostaję świadoma, że są i tacy którzy to wręcz lubują się w ekshibicjonizmie. Opowiadają o wszystkim i co im ślina na język przyniesie, bez skrępowania potrafią donosić  co się dzieje u nich w łóżku. Sami chętnie organizują sobie ustawki z aparaciarzami. Jak lubią to ok, gorzej, że na takich przypadkach cierpi cała reszta, od której też przecież wymaga się podobnego podejścia do sprawy. A tu niii ma. I zaczynają się gorzkie żale obrażonych: że pokazała fakersa, że nie pozwala dzieci fotografować, że jakiś pozew. 

Wracając do zwierząt i futer, coraz więcej osób deklaruje się po nie nie sięgać, a nawet nie kupować kosmetyków, które testowane były na zwierzętach. Ja obiecałam sobie nigdy nie sięgać po gazety, w których będą znajdować się materiały dostarczone przez paparazzich (nawet jeśli miałoby to oznaczać przez długie miesiące nie sięgać po nic!). Pewnie nie raz będzie mi przykro, ale prasę, która będzie prezentować tego typu standardy nie wezmę ze sobą do domu.  Po prostu zbyt często chce mi się wymiotować od przesytu tym wszystkim. Chcę się od tego odciąć.

Cytatami zaczęłam i cytatem zakończę. Ostatnio przy piwie, pod ciemnym, mroźnym już niebem, koleżanka przyłożyła rękę do serca jakby w geście przeprosin i powiedziała: Czasami jest mi wstyd za nasz gatunek.
I mi często, gęsto bywa wstyd. I ja przykładam rękę do serca, współczuję i przepraszam, że jest jak jest, że tak mało bywa człowieka w człowieku. 




Komentarze

  1. Bardzo ładnie wyglądasz na zdjęciu ;-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Przykro nawet o tym pisać ale jest tak samo jak za czasów Brigitte Bardot, czasami może nawet gorzej. Osoby sławne też ludzie i chcą mieć jakąś prywatność. Byłabym za tym aby gwiazdy były fotografowane tylko i wyłącznie na oficjalnych eventach itp. Niestety to raczej niewykonalne...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dobrze, że są jeszcze takie osoby jak Ty, które dają nadzieję na to, że gatunek ludzki (taki prawdziwie ludzki, a nie zwierzęco-instynktowny) nie jest stracony!
    Jestem zdania, że osoby publiczne wiedzą co robią, co się wiąże z ich zawodami (czy to aktor, polityk, piosenkarz czy projektant) i niejako jest to związane z tym, że będą oceniani przez ogromne grono osób. Jednak są granice. I jeśli taki aktor pojawia się w mediach tylko w kontekście zawodowym, to pod tym względem powinien być oceniany i ewentualnie fotografowany, nie można mu włazić z buciorami w życie prywatne (wyjazdy z rodziną, zakupy, kolacje ze znajomymi). Jeśli natomiast ktoś sam wybiera drogę "odkryję siebie" i ustawia się z paparazzi, udziela wywiadów o tym jakiego koloru, za przeproszeniem, kupę dziś zrobił, to musi się liczyć z tym, że jak raz otworzył im drzwi do prywatnego świata, to oni będą chcieli z nich korzystać przy każdej nadarzającej się okazji. Trzeba czasem pomyśleć jakie mogą być skutki naszego działania. Paparazzi i hieny dziennikarskie nie zapominają, zawsze są gotowi do ataku.

    Fajnie Kokijaże, ze poruszasz takie tematy!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. jest kilka rodzajów tzw. osób publicznych [aktorzy, piosenkarze, sportowcy itd itp] - tacy co to ustawiają się z paparazzi i ich życiowym motto jest "nieważne jak mówią, byleby mówili", są też tacy, którzy najpierw cieszą się z popularności, że ktoś ich zaczepia na ulicy, ładnie uśmiechną się, gdy napotkają paparazzi, chętnie udzielają wywiadów, czasem zdradzą jakieś szczegóły z życia prywatnego, a potem marudzą, że ktoś tu ich napastuje, że nie mają spokoju. no przepraszam, ale jeśli najpierw wpuszcza się kogoś do swojego życia, nie postawi jasno granicy, że wypowiadam się na te i tamte tematy, a o tych i owych nie mówię, to potem nie ma co biadolić, że się jest zaszczutym. są również te osoby publiczne, które robią swoje [grają, tańczą, śpiewają, fikają koziołki] i zupełnie nie interesuje ich ten cały show-biznes. jeśli udzielą wywiadu - to tylko dotyczącego nowego projektu, nie prowokują skandali, żyją sobie swoim życiem, będąc jednocześnie osobą znaną. jeśli zostaną "przyłapani" przez paparazzi - no cóż, spokojnie dalej robią co mieli robić i specjalnie się nie przejmują. bo paparazzi szuka jednego - sensacji. jeśli sensacji nie ma - to po co na kogoś takiego czatować? przecież zawsze znajdzie się ktoś z grupy pierwszej.

    co do wstydu za ludzki gatunek - oj tak, zdarza się. ale czytając o tych futrach, tudzież kosmetykach nasunęła mi się jedno sformułowanie, które gdzieś kiedyś zasłyszałam - że o człowieku świadczy nie to, jak odnosi się do ludzi, ale to, jak odnosi się właśnie do zwierząt.

    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. piękne zdjecie!!

    zapraszam



    www.live-style20.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. ja nie mogę znieść noszenia futer, od dziecka. Mam to po prostu w sobie i strasznie mnie nie to boli. Nie krzywdzę zwierząt, ludzi też nie. Wydaję mi się, że jestem w porządku.

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam Twoje wpisy, które trafiają do mnie bardzo głęboko. Szczególnie ostatni cytat zapadł mi w pamięci.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadzam się z Tobą w 100%. Ślicznie wyglądasz na zdjęciu.Serdecznie Cię pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Całkowicie się z Tobą zgadzam aż dobrze przeczytać coś takiego w morzu internetowej głupoty :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Twój wpis skojarzył mi się z rzeczą, która mnie ostatnio zirytowała. Weszłam na Pudelka pierwszy raz od paru miesięcy i trafiłam na artykuł o tym, że Lady Gaga chce zablokować wydanie biografii, w której jej byli współpracownicy piszą o początkach jej kariery (okraszone pięknym tytułem, że Gaga kłamie odnośnie swojej przeszłości). Oczywiście "redaktorzy" z Pudelka z lecącą ślinką na myśl o kolejnej tajemnicy znanej osoby (widziałam to automatycznie oczami wyobraźni) zastanawiają się, jakie to LG może ukrywać mroczne tajemnice. Kocham Gagę, jej muzykę, jej głos, jej podejście do fanów i za cholerę nie chcę wiedzieć, co znajduje się w tej książce. Widocznie urwałam się z innej planety niż ludzie z Pudelka, ale wychodzę z założenia, że jeżeli osoba znana nie chce o czymś mówić, to ma do tego święte prawo. Ale świat za każdym razem próbuje mnie przekonać, że jest inaczej. Fajnie, że napisałaś ten tekst, bo takie głosy rozsądku są potrzebne. Może przeczyta go osoba, która z wypiekami na twarzy czyta kolejne newsy o skandalach gwiazd i może zasieje to myśl w jej głowie, że wściubianie się komuś z aparatem do talerza, łóżka i wszędzie indziej nie jest słuszne. Serdecznie polecam utwór "Cena sławy" w wykonaniu Zespołu Reprezentacyjnego.

    OdpowiedzUsuń
  11. Masz rację. Powiedziałabym nawet, że „Ludzie mają prawo wiedzieć”, to głupota, bo niby z jakiej racji? Skąd to prawo? Nikt nie ma prawa wiedzieć o mnie niczego, czego nie chcę zdradzić. Nawet dane osobowe są chronione prawem. A celebryta jest takim samym człowiekiem. Więc skąd to prawo? Jest raczej tak, że „Ludzie chcą wiedzieć”. Myślę też, że nawet w życiu gwiazd, które w kolejce ustawiają się pod aparat, w końcu nadchodzi taki moment, kiedy mają tego dość. Kiedyś musi zdarzyć się, że flesze dosięgną ich nie podczas ustawki, lecz w najmniej odpowiedniej chwili. I wtedy to już na pewno nie jest takie „fajne”.
    Też napisałam kiedyś na ten temat na moim blogu:
    http://nowikaa.blox.pl/2012/12/Nasz-pierwszy-stopien-do-piekla.html

    Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz