Organizacja czasu




Ten rok zaczął się dla mnie bardzo intensywnie. Nagle pojawiło się ileś rzeczy do ogarniania jednocześnie, w tym większość mocno angażujących, pochłaniających czas i maksimum mojej uwagi. Tak czasami w życiu bywa, raz człowiek ma więcej luzu, a innym znów razem zwala się na niego cała kaskada obowiązków, którym trzeba podołać.

Trzeba uważać, bardzo łatwo jest zatonąć w chaosie. Umiejętność organizowania swojego czasu jest tu nieoceniona. Powiedziałabym nawet więcej, to ona jest kluczem do sukcesu.

W sumie, jeśli o mnie chodzi  to jestem dziwną osobą. Dla moich znajomych charakterystyczną we mnie rzeczą jest moje nieogarnięcie, roztrzepanie i jakieś takie myślowe zawieruszenie (cóż, artystkom wolno więcej!), trudno mi się z nimi nie zgodzić, czasami sama załamuję nad  sobą ręce i zastanawiam się czy się śmiać, czy płakać (Z reguły wybieram śmiech, bo jest zdrowszy. Trzeba się dystansować!). Z drugiej znowu strony, mam skłonności do pedantyzmu (Wiecie, naostrzone na maksa ołówki rysikami do góry, te sprawy...), potrafię być naprawdę bardzo dokładna, a kiedy sytuacja tego wymaga staje się to wręcz moją życiową misją.

Nie zdawałam sobie jednak sprawy, że zarządzanie czasem w moim przypadku będzie potrafiło osiągnąć tak wysoki pułap. Patrzę na przebieg ostatnich tygodni i z aprobatą kiwam głową, jest dobrze. Teraz najważniejsze to tylko utrzymać poziom.

Jak to u mnie wygląda? Czym się kieruję i na co kładę najmocniejszy nacisk? Bazując na własnym doświadczeniu, przygotowałam garść wskazówek, które mogą się dla Was okazać pomocne:


Terminarz
Na drugie imię, zamiast Estera powinnam mieć Skleroza, serio. Moje zapominalstwo kiedyś mnie dość bawiło, dzisiaj już niestety nie mogę sobie na nie pozwolić. Nie jestem też tzw typem karteczkowym. Milion pięćset kolorowych karteczek na drzwiach lodówki czy innych meblach to dla mojego mózgu tylko wkurzające, zaśmiecające przestrzeń kawałeczki zabazgranego czymś papieru. Informacje na nich, są przez niego całkowicie ignorowane (doskonała autoobrona organizmu przed spamem!). Doskonale sprawdza się tu jednak terminarz. Wszystko w jednym miejscu. Mam wgląd w to co będę robiła za godzinę i z kim mam się spotkać za dwa miesiące. Zawsze też jest trochę miejsca na luźne notatki, myśli które warto spisać, zanim przepadną na zawsze.
Stary, dobry terminarz możecie też zastąpić najrozmaitszymi aplikacjami na telefon czy tableta, podobno jest parę naprawdę dobrych, w które warto zainwestować. U mnie jednak takie wynalazki nie działają. System analogowy jak dotąd pozostaje najbliższy mojemu sercu. Okładka i szelest kartek musi być!


Przyjazna przestrzeń
Mam tendencje do łatwego rozkojarzenia się. Najgorzej jest kiedy wokół mnie panuje bałagan. Nie potrafię się skupić w zagraconym pokoju, albo przy zawalonym papierkami i pustymi kubkami biurku. Kiedy pracuję, wokół mnie musi panować idealny porządek, każda rzecz musi leżeć na swoim miejscu, to co nie jest aktualnie niezbędne w  danej chwili najlepiej żeby było pochowane. Kiedy rozpieprzone pierdoły przestają mnie już rozpraszać, poziom skupienia gwałtownie idzie w górę. Zawsze działa!


Priorytety
Trzeba umieć oszacować co jest ważniejsze, a co jest mniej istotne, czym należy zająć się w pierwszej kolejności, a co może poczekać. Czasami jest też tak, że sprawy trzeba naprawdę solidnie przeanalizować i zastanowić się czy nie trzeba przypadkiem z czegoś zrezygnować. A kiedy jest to konieczne, trzeba po prostu odpuścić.

Nie należy odwlekać 
Odwlekanie rzeczy w czasie jest zgubne. Im szybciej człowiek zabierze się do działa tym lepiej.



Samodyscyplina
Ostatni element, na którym w zasadzie opiera się wszystko inne. Jest ona swoistym fundamentem.
Notoryczne odpuszczanie sobie i przymykanie na niedociągnięcia to niewłaściwy kierunek. Bez samodyscypliny nawet najmisterniejszy plan prędzej czy później się posypie. Trzeba nauczyć się od siebie wymagać, weryfikować swoje działania i podnosić poprzeczkę albo utrzymywać poziom.






Komentarze

  1. Marto Estero -sklerozo !!! Tak to prawda !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak samo jak Ty stosuję terminarz, mam straszną sklerozę i wszystko muszę sobie notować ;-)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bez kalendarza nie ruszam się z domu. Jedynie na jakieś towarzyskie wyjścia, typu kino, kawiarnia, restauracja. W każdym innym wypadku mam swoje futrzate cudo ze mną - reguluje mój czas i zawsze jest pod ręka, gdy trzeba dodać kolejną rzecz do listy "to do". Albo zapisać nazwę eyelinera, który koniecznie muszę kupić - jak to się zdarzyło wczoraj ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. nazywać siebie samego artystą to tak samo jak mówić o sobie samym, że jest się "charyzmatycznym"...

    OdpowiedzUsuń
  5. Cenne rady!!! Zastanawiam się, jak je zastosować w moim życiu???

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo cenne rady, sama bez terminarza się nigdzie nie ruszam:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz