Drugi dzień w Wiedniu zalał nas ciepłem i słońcem. Ot iście wiosenna jesień! Promienie słoneczne osadzały się na ścianach budynków, odbijały od bieli mitologicznych rzeźb i tańczyły po powierzchni lustra wody, u stóp Fontanny Neptuna  przy Pałacu Schonbrunn. Otaczające ogrody wyraźnie przygotowujące się już do zimy, całe skąpane były w złotym listowiu. Idealny dzień na spacer. Idealny dzień na obcowanie z pięknem natury i sztuki.

Traf chciał, że również akurat w ten jakże piękny dzień zdarzyły się równie wielkie smuteczki! Człowiek natchniony weną jak nigdy, a tu mu zdycha w rękach autofokus! Nikon zdezerterował, odmówił posłuszeństwa, obraził się, nie mam pojęcia co go ugryzło... nie był to co prawda koniec świata, od czego jest w końcu Manual, ale rozczarowanie i niesmak pozostał. Zawsze pozostawałam wierna Nikonom, a tu takie kwiatki mnie spotykają. Ledwo rok minął, a sprzęt już się sypie. Słabo, słabo... Tym bardziej czuję się w obowiązku, żeby o tym napisać, nie kryjąc przy tym swojego rozczarowania i smutku.
Architektura i rzeźby nie zając, nie uciekną, można sobie stać przez pięć minut i sprawdzać, czy się dobrze naostrzyło. Gorzej kiedy faktycznie mamy do czynienia z uciekającym zającem, tudzież goniącym go lisem! A los chciał, że tego dnia również na swojej drodze miałam spotkać taką właśnie piękną, lśniącą, rudą kitę! I co teraz?! Autofokus wykitował, a w takich spotkaniach liczą się dosłownie sekundy! Musiałeś akurat dzisiaj kopnąć w kalendarz?! Co za brak profesjonalizmu... Te i inne myśli przelatują człowiekowi przez głowę z prędkością światła, ale trzeba się od nich odciąć, przede wszystkim w takich sytuacjach trzeba zachować zimną krew, skupienie i po prostu działać. I tak się też stało i tym razem. Mimo iż niewdzięczny aparat, rzucał kłody pod nogi, ruda piękność została uwieczniona w kilku kadrach po czym z powrotem czmychła sobie w gęstwinę. Piękny dzień, piękne spotkanie.




Komentarze

Prześlij komentarz