Kolejne ciepłe dni. Promieniom słonecznym coraz łatwiej jest przedzierać się przez rzedniejące już baldachimy pozłoconych koron drzew. Chodniki za to z nieco przyprószonych stały się już tymi totalnie zasypanymi chodnikami, i człowiek zmuszony jest już do brodzenia w sporej warstwie schnącego listowia (nie żeby bez przyjemności:).
Jako, że dzisiaj niedziela, pomyślałam o rosołku, a potem sięgnęłam po książkę Gordona Ramsay,eja i postanowiłam zrobić bulion warzywny właśnie według jego przepisu. Nie był to bulion do końca tradycyjny, taki jaki wszyscy znamy, bo oprócz podstawowych warzyw znalazła się tam np cytryna i białe wino. Efekt wyszedł dość interesujący, a gdzieś z tyłu głowy kołatała mi sie nawet myśl o barszczu czerwonym, ale to zaledwie w roli namiastki. Nadmiar, który pozostał pozamykałam w słoiczki i odłożyłam do lodówki, będzie na bazy do innych zup. Zwłaszcza, że planuję w tym tygodniu znowu zrobić zupę dyniową i czosnkową.
Źle sypiam. A właściwie od dwóch dni nie potrafię w ogóle zasnąć, dopóki na zewnątrz nie zrobi się jasno. Chodzę z podkrążonymi oczami. Dzisiaj planuję wypróbować kupione ostatnio zioła na bezsenność. Może się uda.
Życzcie mi dobrej nocy.