trick or treat!




Uh wreszcie zaczął się listopad, już miałam dość tego października. Zwłaszcza końcówki. Dosłownie końcówki.
Ehh miał być taki fajny halloweenowy wieczór z horrorami, ciasteczkami i takimi tam, a skończyło mi się na nieprzespanej nocy z koszmarami. Najgorzej. Plus worki pod oczami nad ranem...

No ale nic, 31 października mamy już za sobą. Hmm chociaż w sumie chciałabym wam jeszcze pokazać coś interesującego. I to nie z wczoraj, nie, niee... chciałabym wam coś pokazać z sierpnia 2010r. Dlatego zamieszczam niżej zdjęcie z tego okresu, które już raz tutaj wrzuciłam, razem z innymi, do tego posta.
Zdjęcie zostało zrobione nad pewnym zbiornikiem wodnym, nad który dawniej często przyjeżdżało sie na stopa żeby popływać. Tamtego roku było ono jednak z nieznanych przyczyn osuszane.
Chciałam uchwycić światło w liściach brzozy. Nad linią horyzontu możecie zobaczyć piękny bokeh. Jest oczywiście ładnie pozaokrąglany, mięciutki. W liściach gdzie pada najwięcej ostrości światło jest mocniejsze i ostre ponieważ w tym miejscu znajdowało się również słońce, przepalenia są tu więc zrozumiałe i naturalne. Niżej po prawej stronie, w rogu  mamy również jasne smugi i jest to światło słoneczne odbijające się od tafli wody, która jeszcze gdzieniegdzie została, tworząc rozległe bagniste kałuże.
Jednak jak wytłumaczyć przepalenie po lewej stronie, które jest poniżej linii horyzontu? Niepozorne i łatwe do przeoczenia na tyle, ze nie dostrzegłam go zaraz po zrobieniu na wizjerze aparatu, ani nawet wtedy kiedy przeglądałam zdjecia zaraz po wrzuceniu na komputer. Dojrzałam to dopiero kiedy wrzuciłam to w posta, a wtedy wiadomo, że bacznie obserwuje sie każde zdjęcie. wracając do tajemniczych przepaleń, nie mam pojęcia jak mogło ono powstać. Ten element nijak nie wspólgra z resztą, mam tu na myśli rozmieszczenie światła. Możliwe, że przeoczyłam jakiś drobny szczegół związany z fizyką i techniką aparatu, zapisu światła w sposób cyfrowy etc... ale prawdę powiedziawszy, szczerze wątpię.








Komentarze

Prześlij komentarz