Jaaaaaa, wreszcie przyszedł mi ładnie statywik (lekki jak piórko) i torba na aparat (cóż, jak nikosiek był sam to jeszcze w miare porządek był, ale odkąd się trochę obiektywów nazbierało, trzeba było to w końcu ogarnąć). Z przejęcia wbiłam sobie widelec w ręke (jestem podziurkowana, ale szczęśliwa). Na tym się jeszcze jednak moje przejęcie nie skończyło, naszła mnie niebywała wena i przeczyściłam cały kochany sprzęcik tak że świeci sie jak nie powiem co i wygląda jak nowy.

O i chciałam pozdrowić pana policjanta, który ładnie poprawiał sobie grzywkę przeglądając się w naszym nowym lustrze, które już niedługo zawiśnie gdzieś na obczyźnie.

Jutro krokietobranie. O 9.00 pobudka, o 10.00 wyruszam w świat z pomocą potrzebującym (niedługo już pełnoletnim).







Komentarze