koncertowo dziś...

Dzień dobry, zaiste od ponad czterech godzin mamy nowy dzień.
Co prawda mimo braku snu, nie jestem jakoś specjalnie zmęczona, ale bolą mnie nogi i gardło, które chyba doszczętnie zdarłam (ostro się śpiewało, oj ostro jak nigdy).
Kolejny koncert Łez zaliczony, a sama Ania była po prostu cudowna. Kiedyś zawsze kojarzyła mi się z taką delikatną dziewczyneczką, co zostało zniwelowane do zera kiedy wyskoczyła wczoraj na scenę w obcisłych, lateksowych porciętach i butach do nieba jak marzenie. A jej ruch scenicznyy...  Kobieta- kot, rudy w dodatku :D

Ej dziękuje Patrycji, że wykradła samochód mojej mamie i po nas przyjechała. Jesteś boska!



Komentarze